Mało krzyżyków postawiłam tej zimy. Głównie za sprawą przeprowadzki, trochę też dlatego, że przy dzieciakach nie zawsze da się chwycić za igłę. A że jestem mamą niemowlaka i przedszkolaka to (jak mówi mama Zezi, bohaterki jednej z ukochanych książek mojego starszego synka) miewam "roboty pełne rąk". Jeden z nielicznych skończonych zimowych haftów, a za razem pierwszy dokończony w tym roku, to maleństwo z przeznaczeniem na woreczek.
Woreczek jeszcze nie powstał, bo nie cierpię szyć ręcznie, a do maszny do szycia się do tej pory nie dostałam. Jak tylko wyjmę moją staruszeczkę (maszynisko z lat 80, pewnie moja równolatka), hafcik na pewno doczeka się wykończenia.
Z tej serii są jeszcze dwa wzory (ten maluszek udostępniany jest za darmo), oba mnie urzekły. Może za rok do rękawiczek dołączy lampionik albo gorący kubas. Albo najlepiej oba :)
Śliczne są te wzorki Valentiny Sardu :-)
OdpowiedzUsuńSkuś się na pozostałe dwa, bo blackwork daje niesamowity efekt.
Ps. Mi udało się wszystkie 3, a rękawiczki wylądowały właśnie na woreczku. Pozostałe dwa na poduszkach.
bardzo lubię ten wzór! u mnie wylądował na zakładce do książki ;)
OdpowiedzUsuńWybrałaś śliczny wzorek , też podoba mi się cała seria.
OdpowiedzUsuń