Co to dużo pisać - mnóstwo czasu minęło od ostatniego posta. I sporo się przez ten czas u mnie działo. Wrzesień zaczął się przeprowadzką i ... rozbitym autem. A właściwie rozbite auto skutecznie nam tą przeprowadzkę opóźniło. Wina niby nie moja, ale wiadomo jak jest. Jechałam tylko zawieźć dziecko do przedszkola. W dodatku miałam do niego kilkaset metrów i jedno skrzyżowanie, więc z reguły chodziliśmy na piechotę. A tu pierwszy dzień po wakacjach, ja miałam coś do załatwienia na mieście, więc mówię do dzieciaka: "wsiadaj synuś, będzie szybciej". No i nie było. Szczęśliwie ucierpiało tylko auto. Do tego doszły boje z firmą ubezpieczeniową, które ciągnęły się dość długo. Firma duża i znana, a człowiek co chwilę udowadniał, że wielbłądem jednak nie jest. Ech, mówię Wam to był wyjątkowo długi miesiąc. Do tego doszedł nam przeprowadzkowy rozgardiasz, zmiana przedszkola, zapalenie oskrzeli u dzieciaków. Moc atrakcji mówiąc krótko. Teraz, już w nowym miejscu mam tylko przenośny internet, który w dodatku najczęściej przebywa z moim mężem w pracy. Tak więc moje zaległości blogowe i ogólnie internetowe są olbrzymie :)
We wrześniu też odbyły się chrzciny Antosia. I tu dochodzimy wreszcie do tematów hafciarskich :)
Planowałam zrobić dziecięciu kartkę, ale w miarę powstawania tego małego hafciku doszłam do wniosku, że wolę nim ozdobić pudełko na chrzcielne pamiątki moich chłopców.
Już w trakcie wyszywania pożałowałam decyzji o wyborze kanwy rustico. Zasugerowałam się zdjęciem gotowego haftu a potem stwierdziłam, że biały len byłby jednak odpowiedniejszy. Ale mamy co mamy ;) Hafcik podoba mi się i tak.
Zależało mi, żeby zaproszenia dla gości były wyjątkowe i ręcznie robione. Muszę przyznać, że namęczyłam się nad nimi, chociaż ilość nie była jakaś powalająca ;)
Po głębszym zastanowieniu doszłam do wniosku, że praca z papierem zwyczajnie mnie nie relaksuje. O ile nad haftem czy szydełkowymi robótkami mogę siedzieć godzinami i traktuję to jak najlepszy odpoczynek, to wycinanie i klejenie jest dla mnie po prostu żmudnym zajęciem :) Za to gotowe papierowe twory podziwiam i coraz bardziej mam świadomość, że spod moich rąk to raczej takie cuda nie wyjdą ;)
Pozdrawiam mocno :)
Cześć Aniu! No wreszcie jesteś! :) Hafcik uroczy, widzę o co Ci chodzi z kolorem kanwy, ale i tak jest pięknie :) A z papierem- jeśli Cię to nie relaksuje to wszystko jasne ;) Mam nadzieję, że życie już Wam wróciło do normy więc nie znikaj już na tak długo :) Pozdrawiam ciepło.
OdpowiedzUsuńHaft wyszedł bardzo stylowy i elegancki :) Ja też nie mam talentu do papieru :)
OdpowiedzUsuńBardzo ładny obrazek :) Mnie praca z papierem denerwuje. Nie chcę i nie lubię robić kartek. Pewnie mamy tak samo ;) Miłego mieszkania w nowym miejscu.
OdpowiedzUsuńPiękny hafcik. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńHafcik piękny, a zaproszenie mimo wszystko wyszło bardzo ładnie, jest skromne ale eleganckie w bardzo dobrym guście. Mi obsieliście bardzo się podoba, choć mam podobnie - nic mnie tak jak haft nie relaksuje :)
OdpowiedzUsuńWszystkiego dobrego na nowym miejscu, niech się Wam tam szczęśliwie mieszka!